środa, 18 grudnia 2013

Niegrzeczność według Łysola

Grzeczność nie zawsze się opłaca. Naprawdę. Czasem warto po prostu być psem i pokochać życie w całej swojej niegrzeczności.


Na przykład taki Łysol. Brudny jak siedem nieszczęść. Poszarpany jak stary koc. I śmierdzący jak... nie napiszę nawet co, żeby się nie wyrażać. A do tego: bezczelny. Naprawdę ciężko utrzymać go na wodzy. Podobnie jak i nerwy, gdy ma się z nim do czynienia i gdy życie ma się pięknie wygładzone i poukładane.

Łysol pojawia się pewnego dnia u Strusi. Ot tak. Jak gdyby nigdy nic. Albo jak jakiś puchaty stwór. Łysol się pojawia i od razu miesza w jej życiu. Bo Strusia, mała i grzeczna dziewczynka, która - mimo celujących ocen i takiegoż zachowania - nie może zejść na drogę niegrzeczności. Właśnie dostała grzecznościomierz, który wskaże, gdzie konkretnie Strusia zawaliła, a gdzie zachowała się zgodnie z procedurami i regułami. Tyle, że Łysol w ogóle nie przejmuje się takimi bzdurami jak grzecznościomierz i reguły narzucone przez innych. Od razu przystępuje do akcji, czyli... kradnie parówki.

Strusi, na szczęście, to nie przeszkadza. Być może nawet tych parówek, które miała w lodówce, nie lubi. Za to Łysol, w przeciwieństwie do parówek, wnosi w jej życie wiele świeżości i radości. A to, jak się okaże na kolejnych stronach tej książki, jest o wiele ważniejsze niż chodzenie jak w zegarku, dyganie przed rzekomymi dorosłymi i w ogóle cała reszta bzdur.

A Łysol? A Łysol może nie najpiękniejszy, nie najczystszy i w sumie bez jakiegoś zachwycającego pochodzenia, ale: - umie się cieszyć z małych rzeczy, - potrafi spełniać czyjeś marzenia (doskonała scena u fryzjera!), - daje bezinteresowność, o którą bardzo trudno w świecie, gdzie każdy gest jest przeliczony na gest zwrotny.

Znak Emotikon, Kraków 2013.
Marcin Wicha napisał książkę, która śmieszy częściej niż wzrusza. I podsuwa rozwiązania problemów, zamiast pouczać. Zachęca także do buntu, czyli tego, by nie zgadzać się na wszystko - zwłaszcza jeśli grzeczność jest na cudzych warunkach. Wszak nie są najszczęśliwsze te psy, które trzymane kurczowo ładnie pachną pudrem i są tak czyste, że nie da się ich nawet pogłaskać. Najszczęśliwsze psy raczej pachną po swojemu, brudne są od biegu przełajowego przez wszystkie kałuże i nie wiedzą, jak wygląda łańcuch czy kaganiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.