poniedziałek, 5 września 2016

Europejczyk w podróży

Napisać, że UWE RADA w swojej książce "Adriatyk" zabiera nas w podróż - to mało. UWE RADA bowiem nie tylko pcha nas ku przygodzie, ale i odpytuje ze świadomości - osobistej, kulturowej i cywilizacyjnej. 


Zaczyna się nostalgicznie - od wspomnienia osobistego, które relacjonowane jest z dokładnością modelu samochodu.

Rok 1965, lato. Zaledwie 2-letni UWE, w przyszłości dziennikarz, publicysta, kulturoznawca świetnie zorientowany w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej, stoi nad brzegiem Adriatyku w marynarskiej koszuli i papierowej czapce. Obok znajduje się mama, a zdjęcie robi ojciec.

To pierwszy obrazek.

Potem następują kolejne, odwołujące się do pamięci, nawiązujące do prywatnego doświadczenia, czerpiące z indywidualnej historii.

Ale równocześnie, bardzo szybko, pojawia się też inny ton - równie ważny, jeśli nie najważniejszy; ton rozważań kulturowych, geograficznych, cywilizacyjnych.

"NIE STĄD"

"Adriatyk" nosi w polskiej wersji podtytuł "Miejsca, ludzie, historie" - trochę inny niż w języku niemieckim, gdzie te dwie przeplatające się narracje (subiektywna i obiektywna) uwzględnione są w podtytule właśnie.

Chodzi nie tylko o opowiedzenie o pięknie i różnorodności krain czy postaci związanych z linią brzegową Adriatyku. Ważna jest też perspektywa, czyli opowieść z punktu widzenia przyjezdnego, który nad Adriatyk wpada: a to na wakacje, a to na urlop, a to przy innej okazji.

UWE RADA jest przecież "nie stąd", nawet jeśli dystans połączony z ciekawością nadaje opowieściom nowy blask.

"Nie stąd", a jednak "stąd". W lokalnej perspektywie przegląda się globalne doświadczenie.

HISTORIA I HISTORIE

"Adriatyk" to jednak nie jest opowieść filozoficzna. Chętniej bym myślał o tej książce jako o klaserze anegdot, zdarzeń, wygrzebanych gdzieś czasem z głębin bibliotek faktów. Autor opisuje je w sposób drobiazgowy, czasem wręcz może nawet obarczając nas szczegółami.

Z drugiej strony - naprawdę wiele się dowiadujemy.

Na przykład o tym, skąd wywodzi się nazwa "Adriatyk" (rozdział "Dobrzy Grecy, Źli Rzymianie"). Albo o tym, jak dzięki Rawennie można poznać historię przełomu starożytności i średniowiecza (rozdział "Rawenna zastępuje Rzym"). Czy wreszcie o tym, jak Morze Adriatyckie stało się kolebką faszyzmu (rozdział "Fiume zamiast Rijeka").

BAGAŻ

Poza odniesieniami historycznymi UWE RADA równie często sięga po literaturę piękną. Pojawiają się więc tutaj Goethe, Magris, Miłosz czy Sienkiewicz.

Jest tu także dość pokaźna reprezentacja filozofów, o kulturoznawcach i komentatorach nie wspominając.

Autor "Adriatyku" podróżuje nie tylko bowiem po Europie rzeczywistej, ale także tej wyobrażanej i przetwarzanej. Jak na intelektualistę przystało, w podróż zabiera cały dobytek - nie tylko ten materialny, ale również i duchowy.

Ostatecznie podróż przez Adriatyk okazuje się ogromnym ryzykiem. To zderzenie nie tylko z wyobrażeniami, ale również okazja do kulturowej konfrontacji.

UWE RADA przecież nie tylko opowiada nam historie o świecie, którego doświadcza podczas pobytu tu czy tam. "Adriatyk" to także książka o nim samym - o tym, kim się okazuje w tej podróży i ku czemu zmierza.

***

Zamykając ten dość opasły tom, tak zwyczajnie, po ludzku, nie mogę się opędzić od następującej myśli: właśnie spędziłem kilka godzin w wyjątkowym towarzystwie europejczyka wielkiej klasy i imponującej wiedzy.

Polecam!
Przeł. Andrzej Robak,
WUJ, Kraków 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.